Tomasz Bochiński - Opowieści praskie

Tomka Bochińskiego znam (póki co literacko, nie osobiście) od pewnego czasu, a mianowicie od lektury "Wyjątkowo wrednej ceremonii", która była nad wyraz udana humorystyczną fantasy. Potem nadszedł czas na "Bogów przeklętych" - klasyczną fantasy, która już mnie tak nie urzekła, będąc zbyt sztampowym ujęciem fantasy, za jaką nie przepadam...
Kiedy więc Wydawnictwo Almaz zapowiedziało w swojej serii SF "Opowieści...", zaciekawiło mnie to trochę, bo nijak nazwisko autora nie kojarzyło mi się z ta odmiana fantastyki, a i okładka zapowiadanego zbioru nijak do sf nie pasowała.
Książkę zakupiłem na Krakonie, praktycznie w dzień premiery, czy też może jeszcze dzień przed - i to w cenie promocyjnej, nieco niższej niż okładkowa i od razu zapoznałem się ze wstępem Tomka Kołodziejczaka. Reszta musiała odczekać, aż skończę bieżącą lekturę, więc za właściwe czytanie Opowieści wziąłem się dopier trzy dni temu. I muszę przyznać, że rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.

Bochiński napisał zbiór niezwykły, pełen poetyckich (chć ta poetyckość jest często mocno turpistyczna) historii w klimacie miejskiej legendy, w niczym nie ustepując takim mistrzom gatunku, jak choćby Gaiman, Łukanienko, czy Sedia, nadając jednak swym historiom niepowtarzalnego klimatu warszawskiej Pragi.
Nigdy na Pradze nie byłem,nie mam pojęcia, jak wygląd, czym się charakteryzuje ta osławiona dzielnica stolicy, jednak sposób, w jaki odmalowuje ja Bochiński nie może człowieka nie urzec, nie zachwycić, ale i niejednokrotnie przerazić. Obraz Pragi nie jest przesłodzony; pełen jest meneli, bandziorów  mafijnych układów. Ale ma tez druga warstwę, magiczną, pełną demonów, potworów, duchów  Wiedzących kobiet.
To sprawia, zę świat, w jakim zanurzamy się podczas lektury pochłania nas, wciąga, porywa w wir niezwykłych zdarzeń.
Tylko Paweł Siedlar w Biurku z orzecha kaukaskiego potrafił w tak cudowny, magiczny sposób opisać dzielnicę - krakowski Kazimierz, jak Bochiński opisał warszawską Pragę.

Nie będę rozwodził się nad każdym z opowiadań z osobna. Są tu historie krótkie, epizodyczne, opowieści o duchach i nadające zbiorowi klimatu i nastrojowości (jak wszystkie Menelskie ballady) i są dłuższe historie o rozbudowanej fabule, których bohaterowie przenikają z historii do historii, tworząc niezwykły, w pewien sposób spójny świat, który czerpie garściami z historii, szczególnie wojenno-powstańczej, jak i z mitów i legend.
Na szczególna uwagę zasługuje "Cudowny wynalazek pana Bella", który Kołodziejczak we wstępie nazywa jednym z najlepszych opowiadań fantastycznych XXI wieku.
Mnie fabularnie troszke przypoina chyba opowiadanie Kira Bułyczowa - tak tez był telefon w przeszłość. Jednak Bochiński w niezwykle wzruszający i ciepły sposób - jednocześnie nie pozbawiony praskiego ducha - rozprawia się z naszym odwiecznym pragnieniem martyrologii. Bohaterka nie zostanie roamntyczną ofiara walki o niepodległość, ale przetrwa, przeżyje. I czy to nie jest cud, czy to nie zasługuje na upamiętnienie? Przecież życie o stokroć więcej jest warte, niż - chocby najpiękniejszy, ale okraszony śmiercią  - wiersz?

Tomkowi Bochińskiemu z pewnościa należą sie podziękowania za "Opowieści praskie. Jest to bowiem książka, która z pewnością trafi do mojego kanonu polskiej literatury fantastycznej. A nie am na tej liście zbyt wielu pozycji.




Komentarze