Dominik Szcześniak - GadKaszmatka

Nic na to nie poradzę, ale Szcześniak mnie wzrusza. Owszem, czasem śmieszy, czasem zachwyca, czasem irytuje lub po ludzku wkurza, ale ogólnie to mnie wzrusza.
Tak jest i tym razem, kiedy w swojej najnowszej publikacji snuje nostalgiczne, nieprzesadnie filozoficzne opowieści o życiu.
Głównym bohaterem zbioru opowieści jest ławka. Zwykła, parkowa ławka, jakich wiele w parkach i na osiedlach. Przy tej ławce właśnie spotykają się ziomale, ale nie tacy ziomale ze stereotypu, z naszych wyobrażeń. Zwykle osiedlowe chłopaki, rozmawiające o rzeczach czasem oczywistych, czasem trudnych. Czasem wspominający przeszłość i to, że kiedyś było lepiej, prościej, łatwiej ( i nie, nie jest to pochwała Komuny). Rozumiem ich i właśnie dlatego Szcześniak mnie wzrusza; bo trafia w moje tęsknoty, w moje wspomnienia. Mysle, że moje pokolenie odbierze ten komiks najlepiej, choć polecam go też młodym, może oni tez coś z tego klimatu uchwycą.
Umiejętnością Szcześniaka jest przede wszystkim brak przesadnego patosu, mówienie o rzeczach prostych w prosty i trafny sposób i zwracanie uwagi na rzeczy z pozoru oczywiste, na które niejednokrotnie nie zwracamy uwagi.
To nie jest komiks dla wszystkich. To zbiór historii, który sprawia, że komiks jako taki przestaje być postrzegany jako obrazkowa pulpa dla dzieci (spoko, spoko, takie też są ok), ale niejako go egzaltuje,  podnosi go do rangi sztuki. Bez zadęcia, bez patosu kreowanego na siłę. Takimi komiksami wygrywa się konkursy...
Prosta graficzne, charakterystyczna kreska jednego z ojców Ziniola (gdzie się zresztą komiks pierwotnie ukazywał) i klimatyczne historie to elementy, które stanowią o zacności samego albumu i które nadają polskiemu komiksowemu undergroundowi wysoka pozycje w branży. Bo Polacy nie gęsi i swój komiks tez mają na wysokim poziomie.


Za możliwość publikacji tego postu dziękuję Wydawnictwu Ważka, które przekazało egzemplarz rec.

Komentarze