Coś na progu #2

No i nadejszła wiekopomna chwila, kiedy to i ja w końcu wypowiem się na temat nowego magazynu Coś na progu, którego nowy numer (drugi w historii pisma) zawitał do mnie jakiś czas temu.
Od strony graficznej magazyn trzeba pochwalić. objętościowo pokaźny - ponad 100 stron - , ładnie złożony, bardziej w formie książeczki, niż gazety, ale takie właśnie wydania lubie - wygodniej sie je ustawia na półce...
Trochę słaba jakość graficzna, ale przy czarno - białym druku lepiej sie nie da, a kolor podbijałby cenę. Więc jest jaki jest i jest dobrze.
No, skoro już z każdej strony pooglądaliśmy, podotykaliśmy, to może czas na czytanie?
I tu niewątpliwie CNP przyciąga uwage nazwisakmi" Ketchum Blackwood, Barker, Castle - to nazwiska z zachodu, ale nasi sa też w mocnym składzie: Kułakowska, Wroński, Czartoryski.
Tematem przewodnim numeru jest retro we wszelkich przejawach, od literatury po komiks i muzykę - a więc dla wszystkich po trochę. Oczywiście retro to styl/gatunek/trend na tyle szeroki, że twórcy pisma zdołali tylko ogólnie naszkicować jego wizerunek. Ale fani dowiedzą się czegoś nowego, a laicy będą wiedzieć, czego szukać, jeśli zainteresują się tematem.
Proza trzyma w CNP dobry poziom. Dzięki, dzięki, dzięki za cudowną "Nawiedzoną wyspę" A. Blackwooda ( o którym dawno dawno pisałem co nieco dla Grabarza Polskiego - www.grabarz.net). Zawiódł mnie nieco Ketchum - dobre warsztatowo, ale jakieś takie bez fabuły to jego opowiadanie. Polacy trzymają sie mocno. I Paweł Pollak i Marcin Rusnak zasługują na pochwałę.
Dobrym pomysłem jest mini-przewodnik po wartych uwagi kryminałach retro (polskich i rosyjskich) - to dla tych, którzy zainteresowali się gatunkiem i nie wiedzą, po co sięgnąć na początek.
Dla fanów komiksu jest niezły tekst o Vampirelli oraz dobrze narysowana pięcioplanszówka Krzysztofa Chalika.
Ogólna opinia rodzi sie taka, że CNP serwuje coś dla każdego, ale nie ma obaw, że wg starego przysłowia "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". CNP ma założene z góry kategorie i w nich się obraca,nie rezygnując czasem z eksploratorskich wycieczek w gatunki i zjawiska pokrewne, przez co staje się pismem w pewnym stopniu eklektycznym. Co nie znaczy, że nagle fani różowych kucyków znajdą serię felietonów specjalnie dla siebie.
Kiedy patrzę na drugi ( już lub dopiero - jak kto woli) numer CNP, to nieodzownie przypomina mi się Czachopismo, które długo na rynku nie przetrwało w wersji papierowej i w efekcie - przekształciwszy się  w Grabarza Polskiego - obrało kurs na internet, gdzie dobrze radzi sobie po dziś dzień. Z kolei niedawny koniec (a może tylko przerwa) magazynu SF,F&H pozostawia niepokój i pytanie, czy tematyczne magazyny papierowe mają jeszcze rację bytu? Jak na razie widzę, że zainteresowanie CNP jest i oby ten stan trwał nadal, bo pismo warte jest uwagi. I oby przetrwali nie do trzeciego, nie trzydziestego, ale co najmniej trzechsetnego numeru, czego sobie, redakcji i Czytelnikom serdecznie życzę!.



Komentarze