Łukasz Radecki - Bóg, horror, ojczyzna - Złego początki

Wyobraźcie sobie Polskę przyszłości. Polskę ultrakatolicką, gdzie gremium biskupie decyduje o wszystkim, a spowiedź jest obowiązkowa, min. raz w miesiącu. Wyobraźcie sobie Polskę, w której trzeba specjalnego pozwolenia, aby grać metal. Oczywiście katolicki; każdy inny jest nielegalny.
W taki właśnie świat, w taką Polskę zabiera nas Łukasz Radecki w swojej najnowszej książce "Bóg, horror, ojczyzna". To pierwsza - z planowanego, szerszego cyklu - książka o przygodach Stonki i Maxa, dwóch agentów KKS - Katolickich Służb Specjalnych. To do nich trafjają najtrudniejsze, najgorsze sprawy, godzące w moralność i porządek uświęconego państwa.
Jednak obaj agenci nie są do końca praworządnymi obywatelami. Lubią nielegalne używki (jak papierosy i alkohol), a ich stosunek do wiary... Powiedzmy, że jest służbowo poprawny, jednak z pewnością daleki od fanatyzmu i ortodoksji. Oni po prostu mają swoją robotę, a tą robotą jest walka ze złem. Wszelkim złem, którego zakusy czają się wszędzie  na nieświadomych niczego obywateli.
"Bóg, horror, ojczyzna" to w zasadzie dwie opowieści zawarte w jednej książce. Pierwsza - "Złego początki" to raczej prosta fabularnie historia o brutalnym morderstwie w renomowanej, katolickiej szkole. I pierwsza wspólna sprawa Stonki z nowym partnerem, Maxem. Detektywistyczne opowiadanie, utrzymane w konwencji S-F (z muzyką metalową w tle) nie zaskakuje rozwiązaniem sprawy, ale w moim odczuciu nie o to w nim chodzi. Ważniejsze jest tu dla autora pokazanie wykreowanego przez siebie obrazu Polski przyszłości. Polski skrajnie przerysowanej, ale jednak na tyle prawdopodobnej, że łatwo nam ją sobie wyobrazić, patrząc na obecną Polskę i jej niejednokrotny radykalizm.
Bohaterowie są mocno stereotypowi. To outsiderzy, którzy nie do końca przejmują się regulaminem. A ściślej, słyszeli, że jest coś takiego, jak regulamin, ale ich to nie obeszło. Są trochę jak Brudny Harry skrzyżowany z Foxem Moulderem, wiecznie pod prąd, wiecznie w opozycji, byle bliżej do prawdy.
Ale ta właśnie stereotypowość świadczy o ich sile oddziaływania. Takich sztampowych, popkulturowych postaci oczekujemy po prozie, jaką zaserwował nam Radecki. Bohaterowie muszą budzić naszą sympatię, więc muszą stać niejako w opozycji do skostniałej, pelnej ograniczeń rzeczywistości. I ten zabieg dobrze się tu sprawdza.
Jerzy Szyłak napisał kiedyś (w posłowiu do komiksu "Deduktor" Gałki/Nowakowskiego):
"W historii tego typu nie chodzi wcale o to, kto zabił. (...) W historii tego typu chodzi o to, żeby akcja rozwijała się szybko, rozwój zdarzeń nieoczekiwanie zmieniał kierunek, a bohaterowie mieli pełne ręce roboty."
I te zasady Łukasz Radecki doskonale wcielił w życie.

Druga historia naprawdę porywa. Fabułą, prowadzeniem bohaterów, budowaniem napięcia i niespodziewanymi zwrotami akcji. I oczywiście okraszona jest odpowiednią ilością scen gore, jak na mistrza makabry przystało.
Stonka i Max zostają przydzieleni do nowej sprawy - w ręce policji trafiają filmy typu snuff, czyli produkcje, które pokazują rzeczywistą śmierć. Bardzo niszowe, bardzo drogie i bardzo chore. Wszystkie sygnowane są przez tajemniczego Viga, znanego w branży pornograficznej. Wszystko wskazuje na to, że Vigo dopiero rozpoczął swoją wypaczoną grę i nasi agenci ścigają się z czasem, by obyło się bez kolejnych ofiar...
"Piękno nie umiera nigdy" to mroczny thriller S-F, utrzymany w konwencji gore, który klimatem przypomina słynne fincherowskie Siedem, czy "8 mm" Schumachera, jednak wykracza daleko poza nie, nowatorskim, dobrze wykreowanym fantastycznym światem.
To podróż w świat najmroczniejszych dewiacji i wypaczeń, która ani przez moment nie traci nic ze swojego dynamizmu. Radecki serwuje nam koszmarne obrazy, jednak nie szafuje nimi zbyt swobodnie, nie przesadza. Pokazuje tyle, ile musi, ile jest konieczne dla fabuły, dla zobrazowania historii. Tym razem - co bardzo ważne - gore jest elementem większej całości, nie zaś celem samym w sobie.

Nie porównam Radeckiego do Ketchuma, Lee, czy choćby naszego rodaka, Zalewskiego. Nie zrobię tego, bo Łukasz Radecki to niezależny, oryginalny styl. Wyrazisty i rozpoznawalny, który nie musi nikogo kopiować.
Przyznaję, że nie zwsze mi z Łukaszem po drodze. Nie zawsze  podoba mi się to, co pisze, a czasem nawet mój komentarz wzbudzi kontrowersje. Jednak uczciwie nie mogę przemilczeć jego znaczenia dla rodzimego rynku grozy. Oraz faktu, że jest to jedna z najciekawszych opowieści gore, jakie dane mi było czytać.
Polecam wszystkim, dla których literacka makabra nie jest niczym nowym - po prostu musicie to znać! Miłośnicy krwawej prozy, ale też dynamicznego thrillera na pewno się nie zawiodą.
Zanurzcie  się w mroczny świat Polski przyszłości i czekajcie na ciąg dalszy, który nastąpi. I miejmy nadzieję, że wasze żołądki to wytrzymają.





Książkę można pobrać CAŁKOWICIE ZA DARMO w dowolnym formacie w serwisie wydaje.pl
http://wydaje.pl/e/bog-horror-ojczyzna-zlego-poczatki2

  
Zapraszam do lektury!!!

Komentarze