Tomasz Pacyński - Linia ognia

Powiem krótko: nie czytajcie tej książki na krótko przed Bożym Narodzeniem, bo sp...doli wam święta. Początek tej książki to jeden z najbardziej dołujących kawałków w literaturze. No, ale potem przychodzi dobry, stary Dziadek Mróz i wszystko wraca do normy.
Tomasz Pacyński, znany czytelnikom głównie z kultowego w pewnych kręgach "Września" (militarnej SF o alternatywnym końcu wojny i o tym, co było potem) odszedł zupełnie od konwencji znanej właśnie z "Września", bo poznać nas z dwójka bardzo sympatycznych postaci: Matyldy i Dziadka Mroza, którzy zajmują się niczym innym, jak eliminacja bajkowych postaci,  które nie są już tak bardzo bajkowe. Mamy tu polowanie na Króla Lwa, połowy Złotej Rybki, odstrzał Krasnoludków itp. Jest czasem lekko, z dosadnym humorem, czasem poważniej, bo zamiłowania autora do militariów wyraźnie są zaznaczone w niektórych historiach, przez co opowiadania zyskują nowy, bardzie poważny wymiar. I całość tylko na tym zyskuje...
Polecam każdemu, kto lubi prozę Pilipiuka (niekoniecznie o Jakubie Wędrowyczu). I każdemu, kto lubi dobrą prozę.

Komentarze