Stefan Darda - Czarny wygon tom I - Słoneczna Dolina

Długi, długi czas obchodziłem prozę Stefana Dardy szerokim łukiem.Odpychał mnie ten cały medialny szum wokół postaci, ten niekwestionowany zachwyt wszystkich - lub prawie wszystkich - czytelników. Z założenia unikam takich "przechwalonych" książek, bo często są przereklamowane. Jednak czasem może okazać się zupełnie odwrotnie.
Tak właśnie jest w tym przypadku. Od dnia, kiedy przeczytałem "Dom na wyrębach" - debiut powieściowy Stefana - minęło sporo czasu. Tak więc można powiedzieć, że od dawna jestem fanem jego prozy.
Kiedy miałem przyjemność spotkać go na tegorocznych Targach Książki w Krakowie poczułem satysfakcję nieodzowną dla takich chwil - przy spotkaniu pisarza i czytelnika. Dużo wtedy rozmawialiśmy, nie tylko o literaturze i poznałem (choć w małym stopniu) Stefana jako człowieka. Jego proza nabrała wtedy zupełnie innego wymiaru, stała się bardziej osobista, bardziej emocjonalna. Dlatego rozumiem teraz, dlaczego jest tak popularny w fandomie, czemu fandom tak go kocha.
Nie zmienia to oczywiście faktu podstawowego. Stefan Darda pisze świetnie i naprawde warto sięgnąć po jego książkę. Którąkolwiek.
Fabuła "Słonecznej Doliny" opiera się na często spotykanej w lokalnym folklorze wielu regionów kraju legendzie o wiosce, która z jakiegoś powodu (zwykle kary boskiej) zapadła się pod ziemię i słuch po niej zaginął. Ten motyw także tutaj staje się punktem wyjścia do snucia mrocznej, pełnej tajemnic i niesamowitości opowieści o dziennikarzu, który jedzie na Roztocze, skuszony atrakcyjnym tematem na artykuł. Tam wszystko zaczyna się komplikować, a nasz bohater trafia do miejsca, do jakiego nawet przez moment nie spodziewał się trafić...
Dodatkowo konstrukcja powieści uraczy nas drugą, "wewnętrzną" historią, zgrabnie wplecioną w główną, "współczesną" linię fabularną. Taka konstrukcja "powieści w powieści" daje ciekawy efekt, kiedy poprzez retrospekcje czasowe poznajemy kolejne fragmenty układanki, dzięki czemu "tu i teraz" staje się bardziej zrozumiałe.
"Słoneczna dolina" to powieść wpisująca się w dość niszowy odłam powieści grozy, który można by określić mianem folkhorroru (sama nazwa jest koszmarna, ale w miarę oddaje ducha tego stylu). Dużo tu zaczerpnięć z ludowości, z legend, mitologi słowiańskiej i dawnych wierzeń i tradycji. Zresztą nie tylko w tej, ale też i we wcześniejszej powieści Dardy, który - jak sam stwierdza - chciałby być prekursorem i popularyzatorem tego stylu w polskiej grozie. Fakt faktem to właśnie Stefan Darda uczynił słowiańską mitologię i folklor swoim głownym"motywem przewodnim" w twórczości, choć wcześniej w podobnym klimacie tworzyli np Jarosław Moździoch  (niegdysiejsza wielka nadzieja polskiego horroru, który teraz gdzieś zniknął ze sceny, a szkoda) lub Mariusz Kaszyński (pierwsza powieść "Skarb w glinianym naczyniu").
Niewątpliwie jednak to właśnie Stefan Darda pozostał wierny folkowej stylistyce i wykorzystywaniu przepastnej skarbnicy polskiej mitologii i demonologii, co z jednej strony pozwala mu na pewną oryginalność w pomysłach, a z drugiej sprawia, że pisana przez niego proza jest nam bliższa, bardziej swojska. Kto z nas nie zetknął sie przecież - choć w niewielkim stopniu - z polskimi legendami, wierzeniami, tradycjami?
Proza Dardy przywraca je do życia. Osadza realia w sielankowej, wiejskiej okolicy, z dala od zgiełku miast, od tego szaleńczego pędu. I pokazuje, że często to, czym straszono nas, jako dzieci, a o czym dawno zapomnieliśmy nie zawsze zapomniało o nas...

Niewiele tu o samej "Słonecznej dolinie", ale to wszakże nie recenzja, a moje bardziej swobodne przemyślenia, moje "subiektywne polecenia literackie".  Niniejszym jednak nie mogę nie zaznaczyć, że nie mógłbym i w recenzji tej powieści nie pochwalić. Dobry styl, zgrabnie nakreślona, ciekawa fabuła, intrygująca tajemnica - której wcale część pierwsza nie wyjaśnia do końca - to wszystko składa się na jedną z bardziej interesujących pozycji w polskiej grozie ostatnich lat.
Mnie pozostaje niecierpliwie oczekiwać chwili, kiedy w końcu znajdę czas, by kupić i przeczytać część drugą. Żona, która przeczytała "Słoneczną..." kilka dni temu (to była jej pierwsza pozycja Stefana Dardy) też nie daje mi spokoju, pytając, kiedy znajdzie w naszej domowej biblioteczce kontynuację.
Więc już niedługo poczytacie o "Starzyźnie"



Komentarze

  1. A ja polecam świetną książkę "Skarb wilkołaka" pana Jakuba Nowaka wydanej przez wydawnictwo Novae Res, której nikt nie zauważa, bo nie jest agresywnie reklamowana, a gdyby była to jestem przekonana, że doceniony by został kunszt pisarski autora, no i jest to rewelacyjna powieść grozy. Warta uwagi. -Katia

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, faktem - nie słyszałem o niej, ale po twojej rekomendacji na pewno się rozejrzę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu "Domu na wyrębach", zabrałem się za "Słoneczną dolinę". Zawsze byłem fanem tego typu literatury. To absolutna rewelacja. Nie mogę się oderwać a wciąż brak mi czasu na czytanie. Książki autora wprost przykuwają do czytania. Przekonajcie się sami! Nie pożałujecie.

    pozdrawiam
    Leszek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz