Robert Cichowlas i Łukasz Radecki - Pradawne zło

O tej książce słyszało wielu. Ba, mało kto o niej nie słyszał. Najbardziej aktywna kampania, jaką dane mi było widzieć (większą częstotliwość emisji miał chyba tylko spot Media Expert z pewna polską wokalistką...). W pewnym momencie strach było otwierać lodówkę, bo a nuż wyskoczy z niej Pradawne zło i ugryzie...
No ale - powiedzmy sobie szczerze - na marketingu sprzedaż stoi, a w końcu chodzi o to, by książka się sprzedawała. Więc zrozumiałe to były działania i choć piszę o nich z niejaka ironią, to rozumiem, akceptuje i pochwalam takowe. A jakże!
Ale paradoksalnie mnie okazja do lektury odsunęła się w czasie i  - przeczekawszy, jak to zwykle u mnie - największy boom na Pradawne zło, wziąłem się za czytanie dopiero pod koniec roku, w grudniu. W sam raz, by książka zdążyła załapać się do podsumowanie debeściaków wydawniczych roku 2014. A załapała się, bo to kawał (a dokładnie trzy kawałki) dobrego horroru w starym stylu.

Pradawne zło to składająca się z trzech nowel książka dwóch autorów znanych w (pół)światku polskiego horroru. Dużo piszą, wszędzie ich pełno, znani są z pisania w duetach i z krwawej, bezkompromisowej grozy. Jako, że obydwaj zawsze podkreślali swe literackie korzenie i fakt, iż nie obce są im zniszczone okładki wydawnictw Phantom Press i Amber Horror, nikogo nie powinno dziwić, że taka książka, jak Pradawne zło powstała. Bowiem - w jej genezie jest własnie miłość do klasyki gatunku, a zamierzeniem autorów było złożyć hołd wielkim twórcom, jak Lovecraft, Herbert czy Barker.
Zamierzenie udane, bowiem teksty doskonale wpisują się w estetykę pisania wspomnianych twórców i świetnie nawiązują do ich twórczości.
Powiem jedno - to umiejętnie napisana groza, która pokazuje, ze polski horror nie ma się czego wstydzić i depcze po piętach zachodnim twórcom. Tytułowe Pradawne zło - kosmiczne, lovecraftowskie zło, okraszone religijnym kontekstem. Nieprzesadnie krwawe, dynamiczne, nie zaskakujące - bo rozwiązania tajemnicy posążka szybko się domyślamy; wszak nie o tę tajemnice tu chodzi - i duszny, niepokojący klimat opowieści o pradawnych bóstwach sprzed początków czasu. Świt szczurów to historia pewnej kamienicy, w której zalęga się plaga gryzoni. Szczury robią się coraz bardziej niebezpieczne dla mieszkańców, a wynajęty przez właściciela szczurołap zachowuje się co najmniej dziwnie... To chyba najlepsza historia z całej książki, najbardziej przerażająca, najciekawsza w warstwie fabularnej i wykorzystująca klasyczny, zakorzeniony w ludziach lęk przed gryzoniami... (O szczurach pisał King, pisał Herbert i Koontz...)
Ostatnia nowela Seks to nie wszystko na pewno wzburzy feministyczną krew w żyłach wielu czytelniczkom. Męska część pewnie będzie zadowolona... Mocno seksistowskie opowiadanie o bardzo lubiącej seks bohaterce... Do tego demony, dużo makabry i gore...czyli to z czego autorzy niejednokrotnie zasłynęli. Mocno ironiczne sportretowanie kobiety ( w narracji pierwszoosobowej) w początku noweli przeradza się w krwawą i brutalną opowieść o torturach... Historia nie dla każdego, ale jeśli nieobce są wam takie nazwiska jak Everson czy Lee - to coś dla Was.
Reasumując - Pradawne zło to trzy stosunkowo zróżnicowane teksty, oparte na  - zdawałoby się - utartych schematach. Jednak autorzy pokazali, jak można sprawnie bawić się konwencją, by stworzyć coś dobrego i wartego poczytania. Dla mnie osobiście jedna z ważniejszych pozycji w polskiej grozie 2014. I kolejny dowód na to, o czym ostatnio mówił w wywiadzie Robert Szmidt (Polscy pisarze fantastyki nie mają się czego wstydzić w porównaniu z autorami z Zachodu). Ja pokusiłbym się o stwierdzenie, ze w grozie nie tylko im dorównują, ale niejednokrotnie potrafią prześcignąć.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika.

Komentarze