Jakub Ćwiek - Kłamca. Papież sztuk

Jakub Ćwiek powraca ponownie do swojego bestsellerowego cyklu o Kłamcy w nowej powieści Kłamca. Papież Sztuk, wydanej dokładnie na dziesięciolecie postaci!
I okazuje się, że Kłamca zaczął trochę żyć własnym życiem. A najnowsza książka Ćwieka o tej postaci przestała być tylko powieścią, a stała się swoistą grą z czytelnikiem. Grą na wskroś popkulturową, pełną nawiązań i odnośników do najważniejszych dzieł popu. Będąc jednocześnie tyglem prozy, komiksu i gry paragrafowej, wciągającej czytelnika w istną jazdę bez trzymanki.



Kłamca. Papież sztuk to chyba najbardziej szalona z powieści o tym nordyckim bogu, jaka wyszła spod pióra Kuby. I choć nie jest to powieść najlepsza, to z pewnością trafi do wszystkich fanów Lokiego. Sam autor zastrzega, że znajomość wcześniejszych tomów nie jest konieczna (aczkolwiek przydatna), ale wg mnie ci, którzy się z postacią Kłamcy nie zetknęli, zagubią się w gąszczu nawiązań i odniesień.
Jednak fani powinni być zadowoleni, że ich ulubiony bohater powrócił i ze zwyczajową dla siebie nonszalancją łamie wszelkie zasady, normy i przykazania. Zarówno boże, jak i ludzkie. Bowiem w Papieżu sztuk Loki ma nie byle jakiego przeciwnika, a mianowicie rodzącego się, nowego boga popkultury.
Powieści Ćwieka – a zwłaszcza cykl o Lokim zawsze zawierały w sobie wiele nawiązań do kultury masowej. Kłamca ( zawsze będący w moim odczuciu takim trochę alter ego Ćwieka ) doskonale zna popkulturę i chętnie wykorzystuje ją jako elementy tworzenia swojego wizerunku. Bowiem nie jest on przecież tak naprawdę takim zimnym, nieczułym dupkiem, któremu zależy tylko na własnym dobru, ale to część stylizacji, sprawnego PR-u, staranne budowanie wizerunku, mającego zapewnić mu odpowiedni, precyzyjnie nakreślony image.
Loki jest snobistycznym dupkiem (Sorry, Kuba!), ale za to go właśnie kochamy. To taki na wskroś rock'n'rollowy superbohater, którego mierżą trykoty i działania w imię wielkiej sprawy i sprawiedliwości. To taka odmiana bohatera, którą wielu z nas chciałoby być. Przedkładająca wielkie ( i małe) osobiste korzyści i doznania nad wielką odpowiedzialność. Po co być superbohaterem, czy bogiem, kiedy nic się z tego nie ma? Loki zawsze był typem gościa, jakiego nie chcielibyśmy przedstawić rodzicom. Ani jako nowego chłopaka, ani jako kumpla, z którym idziemy wieczorem na miasto. Ale że dziewczyny kochają niegrzecznych chłopców, a chłopaki ich podziwiają i się na nich wzorują... to mamy Lokiego.
Nowa powieść – oprócz tego, że bawi się popkulturą i jest największym zlepkiem popowych klisz (z czym się zresztą wcale nie kryje) – to okazja do wspominek początków Lokiego i jego przygód.
Nasz bohater okrzepł, wpisał się na stałe w polski pop. I może go nie lubić, można mu zarzucać brak głębszych treści i egoistyczne kreślenie bohatera ( może lepiej – antybohatera), jednak Loki to cześć polskiej sceny fantastycznej, czy to się komuś podoba, czy nie. I to część bardzo znacząca.

Bardzo dobrym pomysłem jest zamieszczenie w końcówce książki formy quasi-wywiadu (choć bardziej monologu), w którym Ćwiek w typowy dla siebie, ironiczny sposób opowiada historię Kłamcy, jako postaci. Daje nam  to nie tylko możliwość poznania genezy jednej z kluczowych postaci polskiej sceny pop, ale też obrazuje ówczesny rynek literacki. Dla każdego zainteresowanego fandomem jako takim to naprawdę garść cennych i ciekawych informacji. A jednocześnie fajne uhonorowanie tych dziesięciu lat – bo nie zapominajmy że to wydanie jubileuszowe!
No właśnie. Świetnie zilustrowane przez Magdę Babińską, Iwo Strzeleckiego i Martę Stefaniak wydanie zachowało szatę graficzną poprzednich części. I choć trochę mnie boli, że nie ma (jako edycja na 10-lecie) jakiejś fajniejszej okładki (patrz ćwiekowi Chłopcy), to rozumiem zamierzenie wydawcy, by dopasować się do serii.

Kłamca. Papież sztuk to książka przede wszystkim dla fanów Lokiego i to oni będą mieć najwięcej frajdy z lektury. Ci, którzy jeszcze się z tą postacią nie zetknęli... niech sięgną najpierw po wcześniejsze tomy. Tak będzie lepiej. I dla Lokiego, i dla nich.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non

Komentarze