J. M. Barrie - Piotruś Pan i Wanda

Dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka miałem szansę powrócić do krainy dzieciństwa, za sprawą najważniejszej historii dziecięcych lat. A jeśli wydaje się wam, że znacie Piotrusia Pana z książeczek dla dzieci, animacji, czy filmów, to sięgnijcie po tę książkę. Poznajcie genezę jednej z najbardziej znaczących postaci w dziecięcej (i nie tylko) popkulturze.

Ta historia została stworzona przez Barrie'ego najpierw jako opowieść dla synów swojej bliskiej przyjaciółki Sylvii Llewelyn Davies. W druku Piotruś Pan zaistniał w 1902 roku, w fabularyzowanej opowieści o tej przyjaźni, zatytułowanej The Little White Bird. Cztery lata później fragment tej książki stał się podstawą powieści dla dzieci Piotruś Pan w Ogrodach kensingtońskich. W międzyczasie, a dokładnie w 1904 roku miała miejsce w Londynie premiera sztuki Piotruś Pan, czyli chłopiec, który nie chciał dorosnąć. Jej gigantyczny sukces sprawił, że Barrie zdecydował się na adaptację sztuki na powieść. Stało się to w 1911, a już dwa lata później pojawiło się pierwsze polskie wydanie książki.


Piotruś Pan i Wanda to książka niezwykła. 

Książka, która otwiera przed każdym niezmierzone przestrzenie Nigdylandii - miejsca, w którym dzieci na zawsze pozostają dziećmi i gdzie wszystko jej możliwe. To miejsce, którym spełniają się marzenia, ale jednocześnie miejsce nie wolne od trosk, od smutku, od tęsknoty.
Sama powieść jest niezwykle ciepłą, magiczną historią o poszukiwaniu bliskości, o dojrzewaniu i osamotnieniu. I o tym, że nie zawsze to, czego pragniemy jest dla nas najlepsze, ale by to zrozumieć, musimy to sami odczuć.
Ta powieść ma swój niepowtarzalny urok nie tylko dla dzieci, ale też (a może przede wszystkim) dla dorosłych, bowiem przypomina im coś bezcennego - jak to dobrze jest być dzieckiem i jak ważnym jest, by to pamiętać Ale też, jak liczy się to, by w pewnym momencie naszego życia dzieciństwo stało się przeszłością. Byśmy nie trzymali się go kurczowo, ale pozwolili sobie dorosnąć, jednocześnie pielęgnując wspomnienia tego, jak to jest być dzieckiem.
Dla mnie osobiście historia Piotrusia Pana to jedno z najwspanialszych wspomnień i przepustka do magicznego świata literatury. To jedna z powieści, dzięki którym tak pokochałem czytanie. I dzięki której mój dom jest - jak zawsze było, odkąd pamiętam - pełen książek.
Zysk i S-ka oferuje nam nowe wydanie powieści, przepiękne zarówno w treści, jak i w formie. Twarda oprawa, z obwolutą i z ilustracjami Kamili Stankiewicz, a do tego w bardzo przystępnej cenie (29,99 PLN).
Na wzmiankę zasługuje też fakt, że to wydanie ukazuje się w nowym tłumaczeniu Władysława Jerzyńskiego, który poważył się na ryzykowny krok - spolszczenia nazw własnych i pewne zmiany tychże. Tak więc Nibylandia stała się Nigdylandią, Dzwoneczek Brzęczynką, a Wendy Wandą.
I zapewne wielu nie spodoba się taki zabieg (jak to było zresztą w przypadku "Władcy Pierścieni" w tłumaczeniu Łozińskiego). Mnie osobiście z początku trudno było się przyzwyczaić do nowego brzmienia znanych nazw, ale nie uważam tego za złe. Ot, nowe, ale miłe, bowiem polski język jest na tyle bogaty, byśmy mogli z niego czerpać i nadawać nowemu tłumaczeniu wyjątkowości.

Jednym zdaniem Piotruś Pan i Wanda to książka, która powinna znaleźć się w każdym domu, w każdej rodzinie. Bo każdy z nas w jakiś sposób, w głębi jest dzieckiem. A jeśli nie? To najwyższy czas sobie to przypomnieć...




Za egz. do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka

Komentarze