Mira Grant - Przegląd Końca Świata tom III - Blackout

I tak, Panie i Panowie. Stało się.
Cholera, wiedziałem, że ta chwila nadejdzie, czekałem, obgryzając paznokcie, by nadeszła szybciej, a teraz klnę w cholerę, bo nadeszła. I już. Koniec. Było fajnie, ale dziś rano przewróciłem ostatnią stronę. I czas się żegnać z pokręconą rodzinka Masonów, gdzie tykanie zombie patykiem (no... by zobaczyć co zrobi) było na porządku dziennym. Czas pożegnać blogerską ekipę z Przeglądu Końca Świata.  Zrobili, co mieli zrobić. Powiedzieli prawdę, a nawet Prawdę, przez duże "P", bo ujawnić taki spisek, jaki oni ujawnili...
Szkoda, że  nie wszyscy dotrwali do końca. Szkoda tych straconych gdzieś po drodze, szkoda tych, którzy się poświęcili, by ta Prawda mogła ujrzeć światło dziennie.
Teraz szalony wyścig przez Amerykę dobiega końca. koniec desperackiej ucieczki przed hordami zombie, przed zmutowanymi komarami, przed bezwzględnym CZKC, pod ramię z szalonymi naukowcami.
I żal mi doskwiera, i złość na Mirę Grant, że nie zrobiła z tej historii przynajmniej 5-6 tomów.
Jednak - oddając sprawiedliwość, tak musiało się stać. Wszystkie wątki doprowadzono do końca, wszystkie tajemnice odkryto. Ofiary pomszczono i uczczono ich pamięć. Więc koniec musiał nadejść. Ale jednak żal.

Trzeci - ostatni tom trylogii Przegląd Końca Świata - zatytułowany Blackout dziś ma swoją oficjalną polską premierę. Tak się składa, że ja rano skończyłem czytać i nadal czuję nostalgię, że ta pokręcona historia się zakończyła. Ale też dlatego piszę tę recenzję już dziś, na świeżo. Chcę, byście wiedzieli, że jeśli jeszcze nie sięgnęliście po PKŚ to jak najszybciej nadróbcie zaległości. Bowiem cała seria - na równi z tomem III - jest najlepszą, najdokładniej skonstruowaną wizją świata po apokalipsie zombie, z jaką zetknąłem się w literaturze.
Blackout jest chyba najdynamiczniejszym tomem z wszystkich trzech - pod kątem tempa akcji. Choć i we wcześniejszych częściach nie brakowało strzelanin, rozwałek i wybuchów, to tutaj ich kumulacja jest chyba największa. Ale wszystko ma swoje uzasadnienie. Bo obalanie spisku u samych szczytów władzy przecież nie może przejść bez echa, prawda?
Fabuła pędzi szaleńczo do zaskakującego finału. I ten  - nie do końca dopowiedziany quasi happy-end, niestety tchnący pewną goryczą, bo nie wszyscy przyjaciele dotrwali do końca, nie wszystko skończyło się, jak powinno było się skończyć.
Nie, nie uznaję za spoilerowanie tej wzmianki o happy-endzie. Bo przecież - bądźmy szczerzy - wszyscy wiedzieliśmy, że taki koniec będzie, wszyscy na to czekaliśmy. Ważne był to, co zdarzy się po drodze i jak Mira Grant przedstawi nam finał.
A ona zrobiła to - jak zwykle - po swojemu. I zakończenie (zarówno t. III, jak i całości trylogii) mnie osobiście bardzo się podoba. Owszem, trochę frustruje, trochę wzbudza żal, że to już, że to tylko tak, że może ciut mało fajerwerków na koniec...
Ale nie o to chodzi, by się czepiać na siłę. Chodzi o to...
...że Blackout (i cały Przegląd Końca Świata) to książka, od której nie sposób się oderwać. To książka, dla której zarywasz noc, która pochłania cię bez reszty. Z której bohaterami zżywasz się tak, jakbyś naprawdę tłukł się z nimi, w vanie przez opustoszałe amerykańskie miasteczka, gdzie na każdym kroku czai się śmierć a przy każdych drzwiach czeka tester, czy nie jesteś zarażony i ludzie z bronią - bo może jesteś.
Ta książka przeraża, bo jest opisem tego, co ludzie są zdolni zrobić, by utrzymać władzę nad innymi ludźmi. I to akurat w tej historii jest najprawdziwsze. To powieść piętnująca wielka politykę, będąc zarówno opowieścią o zombie, co thrillerem politycznym o szaleńczej żądzy władzy i chęci kontroli.
Ale też ta książka zachwyca. Zachwyca i daje nadzieję na sens w mówieniu o prawdzie i Prawdzie. Nieważne, czego ta prawda dotyczy. Nieważne, czy ratuje ludzkość, czy daje wolność, czy po prostu sprawia, że jesteś uczciwym człowiekiem.
 Cytując Georgię Mason:
"Kiedy masz wybór między życiem a śmiercią, wybierz życie.
Kiedy masz wybór między dobre a złem, wybierz dobro.
Kiedy masz wybór między potworną prawdą, a pięknym kłamstwem,
zawsze wybieraj prawdę"

Co? Jaram się? No pewnie, jak cholera! A ten tekst to bardziej pochwalny pean niż recenzja. Ale zawsze piszę subiektywnie, o to w końcu chodzi, nie? Liczy się Prawda! a ja tak ją właśnie widzę.

No cóż, to tyle. Ostatni wpis na blogu Przeglądu Końca Świata.
Do zobaczenia w opowieściach o innych książkach, w których może i będą zombie, ale już nic nie będzie na pewno takie samo...
Jeśli jesteście jeszcze przed - cholera, zazdroszczę Wam tego.
Jeśli zaś będziecie czytać te słowa już po lekturze - zrozumiecie mnie na pewno.
Koniec przekazu.


Za gez. do recenzji dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non

Komentarze