Rafał Dębski - Światło cieni

Zazwyczaj nie jest mi po drodze z klasyczną literaturą S-F. A tym bardziej z polskimi autorami tworzącymi w tym gatunku, bowiem jest ich jak na lekarstwo. Jednak w sukurs gatunkowi podążył Rebis, rozpoczynając swoją nowa serię "Horyzonty zdarzeń" właśnie od polskiej powieści S-F - "Światło cieni " Rafała Dębskiego.

Komandor Reuben Vaybar przewodzi ekspedycji naukowej na odległej planecie. Grupa badawcza składa się z wojskowych pilotów i cywilnego zespołu naukowców. Misja - sama w sobie niebezpieczna - komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy piloci zaczynają skarżyć się na dziwne omamy. W bazie narasta atmosfera wzajemnej niechęci, która w krótkim czasie przeradza się w nienawiść. Najpierw samobójcza śmierć jednego z naukowców, później akty otwartej agresji zmuszają komandora do podjęcia decyzji o przymusowym powrocie. Jednak to dopiero początek problemów, bo - mimo, że atmosfera pomiędzy członkami załogi się poprawia, to tym razem sam komandor zaczyna dostrzegać dziwne rzeczy i słyszeć tajemnicze głosy, a na statku zachodzą niepokojące zdarzenia...
Komandor Reuben staje przed faktami, w obliczu których poddaje w wątpliwość swoje własne zdrowie psychiczne, ale jednocześnie stara się zapanować nad podzieloną załogą i doprowadzić ich bezpiecznie do domu...
Jak wspomniałem - nie jestem miłośnikiem klasycznej S-F, jednak po książkę Rafała Dębskiego sięgnąłem z ciekawością. Znam bowiem dobrze wcześniejszy dorobek autora i wiem, jak wszechstronny literacko być potrafi. A dobra literatura to dobra literatura, nieważne, spod jakiego znaku.
I tym razem się nie zwiodłem.
Powieść Dębskiego zwraca uwagę przede wszystkim duszną atmosferą izolacji i osaczenia w bezmiarze zimnego kosmosu. Autor podkreśla nieustannie fakt wyobcowania człowieka w obliczu kosmicznej pustki, której poznaliśmy dotychczas przecież tylko ułamek i nadal nie wiemy, co się w niej kryje. Człowiek boi się tego, czego nie zna. To było niejednokrotnie wykorzystywane zarówno w literaturze, jak i kinie fantastycznym, a obcości kosmosu podważyć nijak się nie da. Rafał Dębski świetnie wykorzystuje ten motyw, bazując na naszych popkulturowych nawykach i lękach. Zabiera nas w podróż, która - sama w sobie - budzi lęk, a do tego dokłada jeszcze tajemniczą, nie sprecyzowaną obecność. Czym przeraża jeszcze bardziej.
Fabuła jest tu prowadzona spokojnie, ostrożnie. Ważniejsza od szaleńczych zwrotów akcji jest kreacja tła - zimnego, pustego wnętrza statku kosmicznego, nastawionego na funkcjonalność i równie pusta i zimna kosmiczna przestrzeń, która kryje... zło?
Zagrożenie, przed jakim stanie komandor - na początku sam poddaje pod wątpliwość jego istnienie - okazać się może zagrożeniem dla ludzkości, a cała historia pozwala Dębskiemu snuć filozoficzne rozważania nad istotą człowieczeństwa i snuć dywagacje dotyczące ścieżek rozwoju technologii i zagrożeń z tym związanych.

Klimatem kojarzy mi się powieść Dębskiego z filmowymi obrazami, takimi jak Prometeusz (Ridley Scott), czy Ukryty wymiar (Paul Anderson).
Literacko to nadal to, co cenię u Rafała niezależnie od gatunku - staranne rysy psychologiczne bohaterów, sprawne pióro i to nieco nostalgiczne zacięcie filozoficzne, które jednak nie jest przegadane, a po ludzku dociekliwe.

Jeśli lubicie klasyczną SF - ta książka może się wam spodobać. jeśli poszukujecie literatury pulpowej, z wartka akcją, komiksowymi bohaterami i kalejdoskopem zdarzeń - lepiej odłóżcie ją na półkę.
"Światło cieni" to książkowa chwila zadumy nad naszym znaczeniem we Wszechświecie i nad ryzykiem, jakie niesie nasz technologiczny owczy pęd.
I za to właśnie ją cenię.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis

Komentarze