COŚ NA PROGU # 10

COŚ NA PROGU powrócił!
Jubileuszowy #10 w końcu się ukazał, na początek w wersji elektronicznej (szacun, bo to i wygoda dla wielu i coraz popularniejsza forma dystrybucji). Na papierze dostępny w ograniczonym zakresie, aczkolwiek wydawca (czyli Dobre Historie) rozdaje je chętnie w różnych konkursach ( u mnie też można zdobyć egzemplarz - szukajcie szczegółów na fanpage'u bloga).
Od strony technicznej jest dobrze, choć nie idealnie. Książkowy format i pokaźna objętość (152 strony) cieszy oko. Także za sprawą okładki autorstwa Katarzyny Krzysztofowicz (wyd. papierowe), które zapowiada, że mamy do czynienia z magazynem na wskroś fantastycznym i na wskroś pulpowym. I o to właśnie chodzi!

Wewnątrz otrzymujemy dobry (książkowy, nie gazetowy) papier, jednak druk jest drobny, a grafiki niejednokrotnie bardzo ciemne, co trochę utrudnia czytanie. Zwłaszcza na stronach z ciemniejszym tłem. To kwestie techniczne, mankamenty drukarskie i składowe, bo numer mógłby być bardziej czytelny i mniej męczyć oczy... ale nie czepiam się nadto.
Zajrzyjmy do środka, bo na okładce zapowiedzi mnóstwo...
A w numerze różne różności, w duchu hasła "dla każdego coś dobrego" Żaden z fanów pulpowej fantastyki nie powinien czuć się zawiedziony, bo jest o wszystkim po trochu.
Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu artykuły o Nikoli Tesli autorstwa Adrianny Siess, historia legendarnego Golema (tutaj redaktor Paradoks.net -  Marcin Waincetel), czy opowieść o owianej złą sławą jednostce badawczej 731 (Paulina Anacka). Oczywiście to nie wszystkie dobre teksty - jest ich dużo więcej. O Powrocie do przyszłości, o filmach Tromy i Wyspie Dr. Moreau. Jest o lobotomii, Jamesie Bondzie i królowej komiksowego pin-upu - Lori Lovecraft...
Słowem - jest wszystko, co chcemy od pulpu - przygoda, krew i cycki.
I o to chyba chodzi, by mieszać gatunki, bawić się konwencją, prześmiewczo i z ironią traktować własną twórczość, jednocześnie całkowicie poważnie traktować czytelnika.
I w myśl tej zasady działają twórcy COSIA, pod przewodnictwem Łukasza Śmigla. Serwują nam dużo wszystkiego, więc ktoś, kto chce zanurzyć się po szyję, po czubek głowy w tym, co się potocznie zwykło nazywać popkulturą, to z pewnością będzie nowym numerem COŚ NA PROGU zachwycony. To pismo dla fantastycznych geeków (witajcie w klubie!), kochających eksplorować nowe rejony fantastyki ( i odwiedzać te, które już znają). To pismo dla fantastycznych weteranów, którzy już niejedno widzieli...
I to chyba jednocześnie największa wada COSIA. Ten swoisty miszmasz, to nagromadzenie tak różnorakich treści powoduje, że magazyn (zwłaszcza na papierze w ograniczonej dystrybucji) może mieć problem ze znalezieniem szerszego grona czytelników, zainteresowanym konkretniej którąś z dziedzin. Jako magazyn niszowy nie do końca COŚ NA PROGU określa swoją grupę docelową inaczej, jak "wszyscy fani pulpowej fantastyki" i nie idzie w żadnym konkretnym kierunku. W odczuciu niektórych może wrzucać do jednego worka (numeru) zbyt wiele tematów ze zbyt wielu dziedzin, co do końca nie zadowoli nikogo...
Ale jeśli interesuje was fantastyka w szerokim spektrum twórczości i podgatunków oraz jako zjawisko społeczno-kulturowe, to śmiało sięgnijcie po ten numer.
Bowiem warto poznać wszystkie oblicza fantastyki!



Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawcy!

A na naszym fanpage'u na fb czeka was mały konkurs, w którym możecie zdobyć własny, papierowy egzemplarz Coś Na Progu! 
Zapraszam!

Komentarze